Drinking Games, czyli piwna olimpiada dla każdego

its_always_sunny_in_philadelphia_flip_cupJeżeli miałbym wskazać na przykład amerykańskiego dziedzictwa kulturowego, z pewnością byłyby to Drinking Games, czyli gry do piwa. Przykład może niezbyt chlubny, ale jak zabawny!

Jeżeli chodzi o Amerykę i alkohol wszyscy są zgodni co do jednego – tamtejsze piwo jest niedobre. Zgadzają się w tym obcokrajowcy, potwierdzają mieszkańcy. Ci bardziej wyrafinowani piwosze kierują się w stronę lokalnych minibrowarów, jednak kreatywni studenci wynaleźli specjalne sposoby konsumpcji. Mówię tu oczywiście o Drinking Games, czyli grach, w które… gra się właśnie przy konsumpcji alkoholu.

Z początku ciężko było mi zrozumieć ich fenomen. Wychowałem się w przeświadczeniu, że picie piwa jest samo w sobie niezłą zabawą i nie wymaga jakiegoś dalszego komplikowania. Jednak mieszkając przez jakiś czas wśród młodych amerykanów, wiele razy stanąłem przed okazją udowodnienia swojej męskości grając właśnie w Drinking Games. I zdałem sobie sprawę, że wbrew pozorom, są naprawdę fajne.

Istnieje pewnie ze sto różnych „gier do picia” i większość z nich nie jest nawet warta wspomnienia. Albo kończą się bardzo szybkim zgonem, albo posiadają tak dużo reguł i zasad, że nie będąc rdzennym amerykanem, możesz zapomnieć o ich zrozumieniu. Są jednak takie gry, które potrafią rozkręcić nawet najnudniejszą imprezę i pojednać demokratę z republikaninem. I nawet paskudne amerykańskie piwo smakuje jakby lepiej.

Flip Cups

Kiedy pierwszy raz obserwowałem emocje, jakie towarzyszą grze we Flip Cups’y, ciężko było mi uwierzyć, że robią to dorośli ludzie. 30 minut później, sam darłem się jak głupek, kiedy jeden z członków mojej drużyny – kompletna ciamajda, od 10 sekund nie potrafił odwrócić kubka.

Bo właśnie na odwracaniu kubków skupia się ta gra! Dwie drużyny (przynajmniej 4 osobowe) stają na przeciwko siebie, po dwóch stronach stołu. Każdy gracz ma swój kubek i napełnia go piwem (tak mniej więcej w jednej trzeciej objętości). Na ustalony sygnał pierwsze osoby z obydwu drużyn wypijają piwo ze swojego kubka, a następnie stawiają go na krawędzi stołu i odwracają, o tak:

flip-cupA kiedy już odwrócą, to całą sekwencję powtarza następna osoba w drużynie.

Zwycięża ta drużyna, która pierwsza obróci wszystkie kubki. W ramach nagrody może wyrzucić jednego z graczy z przeciwnej drużyny. Teraz mają jednego zawodnika mniej, ale tyle samo kubków do wypicia!

Brzmi debilnie, ale pozory mylą. Zabawa jest niesamowita, a emocje jak w Lost’ach.

Beer Pong

Chyba najpopularniejsza i najsłynniejsza z amerykańskich Drinking Games. Mówi się, że pierwsi kolonizatorzy wygrali Manhattan od Indian, właśnie w Beer Ponga. Dwie drużyny po dwóch graczy stają na przeciwnych stronach stołu. Przed sobą ustawiają 10 kubeczków wypełnionych piwem w kształt piramidy. Następnie gracze na zmianę rzucają piłeczką do pingponga do kubków przeciwnej drużyny. Po trafieniu do kubeczka, należy wypić znajdujące się w nim piwo. Przegrywa ta drużyna, która straci wszystkie kubki.

beer_pong1

Brzmi prosto, nie? Tu zaczynają się schody, bo to jest tylko podstawowa wersja gry. Taka w która grają tylko obcokrajowcy, starcy, kaleki i dzieci. Każdy Amerykanin ma swoją wersję gry, w której istnieje przynajmniej tysiąc dodatkowych reguł. Wzajemnie powiązanych i wykluczających się.

Niektórzy graja tak, że po odbiciu piłeczki od stołu i trafieniu do kubka, przeciwnik wypija dwa kubki piwa. Tylko, że teraz drużyna do której leci piłka, może ją strącić w locie, ale musi uważać, bo jeżeli przypadkiem potrąci jeden ze swoich kubków i wyleje piwo, to musi wypić od razu zawartość wszystkich kubków i przegrywa, a jeżeli jeden z graczy ma swój oddzielny kubek z którego pije piwo i ktoś mu wrzuci tam piłkę, to musi wypić zawartość trzech kubków ze stołu wskazan… sami już rozumiecie czemu to nie jest takie proste?!

Święta zasada Beer Ponga głosi, że zasady ustala gospodarz imprezy. Ale ja mam wrażenie, że oni po prostu wymyślają je na bieżąco.

No… nie istotne. Dla higieny przygotujcie sobie jeszcze dodatkowy kubek z wodą do płukania piłeczek.

Thumpers

O ile Flip Cups’y i Beer Pong stawiały na zręczność, celność i współpracę, to następna gra jest hołdem dla intelektu i pamięci. Thumpers czyli „Grzmoty”, to gra przeznaczona tym razem dla minimum 4 osób. Nie ma drużyn, a każdy jest zdany na siebie.

Najpierw każdy z graczy nalewa do jednego wspólnego kubka, tyle piwa ile sobie życzy. Musi jednak pamiętać o tym, żeby nie przesadzać, bo jeżeli przegra będzie musiał wypić cały kubek.

Gracze zaczynają od szybkiego rytmicznego uderzania w stół palcami. Po chwili pierwszy z graczy, pokazuje palcami jakiś znak. Dowolny znak, zaczynając od potarcia nosa, przez pokazanie uniesionego do góry kciuka, a kończąc na środkowym palcu. Może być cokolwiek, a im trudniejsze tym lepsze. Następnie wskazuje kolejnego gracza i wraca do dalszego uderzania palcami w stół. Drugi gracz musi teraz pokazać znak od gracza pierwszego, a zaraz po tym pokazać swój znak, wskazać następnego gracza i wrócić do uderzania. Trzecia osoba pokazuje znak drugiego i swój znak. I tak dalej. Kumacie? Osoba, która się pomyli wypija piwo.

Z początku łatwe, ale jeżeli przyśpieszy się grę i wypije już kilka kubków, gra zaczyna być całkiem fajna.

Never have I ever…

W taj grze konsumpcja alkoholu jest jakby na drugim miejscu. Gracze po kolei mówią frazę „Never have I ever…” (co oznacza: „Jeszcze nigdy nie…”) i mówią czego jeszcze nigdy nie robili. W tym momencie pozostali gracze, którzy już to w swoim życiu robili, upijają łyka piwa. Jeżeli stwierdzenie jest z tych ciekawych, np. „Nigdy nie całowałem się z mężczyzną.” i jakiś facet się do tego przyzna, wysoce pożądane jest chociaż zdawkowe wyjaśnienie. Nie jest jednak obowiązkowe.

Zabawa jest lepsza, kiedy zasiądzie do niej kilka znających się już osób, a pytania z nieśmiałych (”Jeszcze nigdy nie byłem w Meksyku.”) zmienią się na te bardziej emocjonujące (”Jeszcze nigdy nie uciekałem przed policją.”). Bardzo fajnie gra się w to z przyjaciółmi, szczególnie jeżeli jesteśmy kreatywni i mamy choć trochę ciekawe życie.

Quarters

Ostatnia z prezentowanych gier i chyba najprostsza z nich. „Quarters” to nic innego jak słynne amerykańskie 25-centówki. Gracz ma za zadanie wziąć taką monetę i utrafić nią do pustego kieliszka od wódki. Żeby nie było za prosto, trzeba ją najpierw odbić od blatu stołu. Jeżeli trafimy, wskazujemy osobę, która ma wypić kubek piwa. Przysługuje nam też kolejny rzut.

W polskich warunkach idealnym odpowiednikiem ćwierćdolarówki będzie złotówka.

Jeżeli uda nam się wrzucić monetę do kieliszka 3 razy pod rząd, możemy ustalić nową „regułę” gry, która obowiązuje do końca rozgrywki. Np. „Nie wolno mówić do nikogo po imieniu, trzeba używać ksywek” albo „Nie wolno mówić słowa pijesz, piję, pić itp.”. Karą za złamanie reguły jest oczywiście… piwo.

Dobra… wiem co chodzi wam po głowie, już od kilku akapitów. Picie piwa za karę, to żadna kara, nie? Musimy jednak pamiętać, że to co roboczo nazywamy piwem, nie do końca na to miano zasługuje. Mówimy tu o piwie amerykańskim – sikaczu zrobionym z syropu kukurydzianego i sztucznych konserwantów. O smaku zbliżonym bardziej do piwa bezalkoholowego, niż porządnego lagera.

Warto też pamiętać, że amerykanie to, mimo wszystko, jest naród zwycięzców. Uwielbiają rywalizację i uwielbiają też wygrywać. Nawet gdy potencjalna wygrana jest gorsza, niż kara za przegraną.

Wygrana czy przegrana, nie jest jednak najważniejsza. Dobre Drinking Games są jak rozgrywki olimpijskie. To triumf mocnej głowy, nad słabościami ciała i intelektu. Drinking Games, to ostateczna próba twoich umiejętności, gdzie zwycięzcą może zostać każdy. A mówiąc już całkiem poważnie. To doskonały sposób, by ożywić każdą imprezę i zintegrować ludzi. Nie wierzysz? Spróbuj sam…

Bądź na bieżąco – polub Volfiego na facebooku!

Volfee poleca: Jak zwiedzić New York

3 thoughts on “Drinking Games, czyli piwna olimpiada dla każdego

  1. Pingback: 7 rzeczy, których nauczyłem się od Amerykanów | Volfee

  2. Pingback: 99 szybkich ciekawostek na temat amerykańskiej kuchni | Volfee

Dodaj komentarz