Ten wpis jest tylko dla kobiet

girl_reading_2-wallpaper-1440x900Bo wszystkie inne w internecie, pisane są dla mężczyzn.

Kiedy dwa lata temu podróżowałem po USA, w moje ręce wpadła książka „The Carrot Principle” – jeden z milionów poradników, przy okazji bestseller New York Timesa. Nie było by w tym nic specjalnie wyjątkowego, gdyby nie fakt, że dostałem ją od samego autora, z krótką adnotacją i podpisem. Trochę mi głupio, bo nigdy nie znalazłem dość czasu, by się za nią zabrać. Zarosła wiec kurzem na półce i tyle ją widziałem.

Jednak ostatnio, znudzona już chyba – rzuciła mi się w oczy.

Zacytuję wam, więc fragment:

A leader who is trusted displays the following characteristics:

  • Publicly owning up to his mistakes
  • Keeping her word and commitments
  • Surrounding himself with people who can be trusted
  • Refusing herself to participate in any level of deception
  • […] *

Nie cytuję jej oczywiście, żeby zrobić z was genialnych liderów. Od tego jest milion innych blogów. Zwróćcie raczej swoja uwagę, na naprzemienne stosowanie formy męskiej i żeńskiej. Fascynujące, co nie?

Zastanawiałem się, czy wynika to z pomyłki edytora, czy raczej z niezdecydowania autora co do targetu książki. Dopiero pewien anglista wytłumaczył mi, że to nowy trend spod znaku równouprawnienia. Aby nie faworyzować w tekście, ani kobiet, ani mężczyzn pisze się na zmianę w formie męskiej i żeńskiej. Poprawność polityczna, ponad stylistyczną. 🙂

Ciekawe podejście, same przyznacie?

Nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiałem, ale język polski jest w tej kwestii szczególnie szowinistyczny. Przecież u nas, wszystkie bezpośrednie zwroty do czytelnika, są właśnie zwrotami do „czytelnika”, a nigdy do „czytelniczki”. A prawdą jest (o ile facebook nie kłamie), że to jednak panie częściej czytają mojego bloga.

Czy w takim razie zwracając się do czytelników bezpośrednio, powinienem mieć to na uwadze i pisać w formie żeńskiej? A może lepiej, pójść tropem amerykańskich bestsellerów i pisać na zmianę?

Kiedy ja czytam jakieś forum kulinarne, albo uczę się jak zrzucić 15kg w tydzień, jedząc czekoladę, zdarza mi się trafić na tekst pisany właśnie „dla czytelniczek”. Zawsze odczuwam dyskomfort czytając „Teraz powinnaś odstawić krem na 3h do lodówki”. Dla mnie to po prostu źle brzmi, tak jakby tekst nie był pisany do mnie. A jednak jestem jego czytelnikiem. Jednak każda z was, czyta takie „męskie” teksty każdego dnia. I nawet raz nie słyszałem, żeby którakolwiek się skarżyła!

Powiedzcie mi więc dziewczyny, czy czujecie różnicę w tekście pisanym w formie męskiej, od tego pisanego w formie żeńskiej? Czy ma to dla was jakiekolwiek znaczenie?

Bądź na bieżąco – polub Volfiego na facebooku!

Volfee poleca: 5 powodów, dla których mężczyźni mają łatwiej w podróży

——-

* Pisząc tego bloga zakładam, że wszyscy czytelnicy znają angielski, ale dzisiaj wyjątkowo wstawię tłumaczenie:

Lider, do którego pracownicy mają zaufanie, charakteryzuje się następującymi cechami:

  • Publicznie przyznaje się do błędów
  • Dotrzymuje słowa i zobowiązań
  • Otacza się ludźmi godnymi zaufania
  • Odmawia udziału w jakichkolwiek spiskach
  • […]

24 thoughts on “Ten wpis jest tylko dla kobiet

  1. Zdarzało mi się czytać artykuły w prasie dla mężczyzn (np. „Logo”) o tym jak dobrać buty do garnituru itp. Jeśli dobrze kojarzę są one napisane w taki sposób, że zakłada się iż odbiorcą jest mężczyzna. Na początku rzucało mi się to w oczy, ale byłam tak zdeterminowana żeby dowiedzieć się jak dobrać te buty, że przestałam na to zwracać uwagę ;). Myślę że jeżeli nie jesteśmy typowym targetem jakiegoś tekstu to powinniśmy się przygotować na taką a nie inną formę tekstu. Ale uważam że teksty pisane dla obu płci powinny być napisane tak, jakby zwracały się do rodzaju męskiego. Przykro mi drogie feministki, ale formy typu „ministra”, „profesorka” czy „mechaniczka” brzmią po prostu śmiesznie i używając ich narażacie się na śmieszność (mam taką nadzieję, bo świat staje na głowie). Sama nie chciałabym żeby ktoś do mnie zwracał się per historyczko sztuki.

    Pozdrawiam,
    A. K.

    • Dodam, że te formy mają być piętnowane, bo im Jakaś_tam_Rada_Starszych cofnęła pieczątkę. Żeńskie formy zawodów zostaną tylko w przypadkach takich, które naprawdę przyjęły się w języku – nauczycielka, sprzątaczka, kasjerka etc.

  2. Nie czepiajmy się „feministycznych” szczegółów. Mnie osobiście standardowa forma nie przeszkadza. Zresztą uważam, że za sformułowaniem „czytelniku” kryje się zwrot zarówno do kobiet jak i mężczyzn. To już chyba kwestia przyzwyczajenia się. Czasem mam dość feministek, które burzą się o żeńskie formy wszystkiego i inne feministyczne bzdurki. Lepiej, aby zainteresowały się tematem kobiet w krajach arabskich (piszę oczywiście o fanatycznym i tradycyjnym podejściu do nich np. aranżowane małżeństwa, zbrodnie honorowe, oblewanie kwasem za spojrzenie mężczyźnie w oczy, ogólnie o ich niewolniczym życiu itp.), wtedy problemy „wyzwolonych feministek” z ministrą czy politolożką wydają się wręcz nie na miejscu…

  3. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale faktycznie jest tu malusie zamieszanie. Wolę formę „drogi czytelniku” niż droga czytelniczko. Wg mnie jest bardziej uniwersalna. W szkole do uczniów zwracam się „drodzy uczniowie” (w sumie tego „drodzy to nie używam 😛 ) W kościele w spowiedzi powszechnej na Mszy mówię: …bo bardzo zgrzeszyłem. Ja – grzesznik, a nie grzeszniczka. Często jednak słyszę jak kobiety mówią ten tekst w formie żeńskiej. Wolę być panią inżynier niż inżynierką czy kimś takim. Sądzę, że forma męska jest to ok. A autor poradnika wg mnie przesadził 😀 Równouprawnienie? ok 🙂 ale nie dajmy się zwariować 🙂
    pozdrawiam 🙂

  4. W języku polskim człowiek jest rodzaju męskiego, a ja lubię, gdy autor tekstu zwraca się do mnie jak do człowieka 😉 (o ile, rzecz jasna, tekst nie jest prywatny i osobisty, bo wtedy rodzaj męski potraktowałabym jako obrazę majestatu 😉

  5. Nie dajmy się zwariować, piszmy po ludzku ( bez ministerek, marszałkiń etc.). Niedowartościowane kobiety pozostaną niedowartościowane bez względu na formy językowe, a te , które z tym problemu nie mają akceptuja stan zastany.

  6. Teraz na fali teorii genderowych (płeć kulturowa, LGBT) właściwie trudno orzec, kto poczuje się adresatem tekstów. Jako kobieta i polonistka jestem za tradycyjnymi (i poprawnymi) formami męskimi. Niesystemowe, żeńskie formy rzeczowników rażą chyba wszystkich (bez względu na płeć, wyznanie i przekonania polityczne), są karykaturalne, żenujące i po prostu śmieszne. Jeśli chcemy być traktowani poważnie to po prostu nie godzi się być „ministrą” (przy czym forma zgodna z polskim systemem językowym musiałaby brzmieć – ministerka). Z jednej strony wynika to z uwarunkowań kulturowych – mężczyźni trzymają władzę i do takiego stanu rzeczy dostosowały się formy językowe, które nie nadążają za przemianami społecznymi. Język ewoluuje i obawiam się, że urodzi się w końcu pokolenie, dla którego ministerka, psycholożka, kierowniczka czy profesorka nie będą brzmiały deprecjonująco i dziwnie, ale równoprawnie z męskimi. Póki co, zostanę przy, bądź co bądź, dowartościowujących formach męskich. Jeszcze jedna kwestia – internet czytają wszyscy, chyba nie mamy już kompleksów z powodu zainteresowań nietypowych dla naszej płci i nikt nie zwraca większej uwagi na to czy forum jest męskie czy żeńskie.

    • Pozostaje mi się jedynie zgodzić z całością komentarza. Formy „ministra” czy „polityczna” brzmią dla mnie nieco śmiesznie. Zawsze powtarzam, że jestem człowiekiem, a nie człowieczką i staram się nie przesadzać z nowoczesną poprawnością.

  7. Nie przesadzajmy z tym równouprawnieniem, bo się z tego patologia zrobi w końcu. W ramach uprawnienia chcą też bodajże w Norwegii ustawę nakazującą facetom sikać na siedząco, żeby kobiet nie dyskryminować, bo one nie umieją tak. Bodajże w Szwecji rząd zachęca rodziców żeby nadawali dzieciom imiona „unisex”, żeby w przyszłości nie były dyskryminowane ze względu na płeć (domyślnie pewnie chodzi o dziewczynki, za 25 lat obawiam się że będzie chodzić o chłopców). Jeszcze trochę i któryś rząd wpadnie na głupi pomysł wydania ustawy zakazującej kobietom rodzić dzieci, bo przecież mężczyźni nie mogą tego robić.
    Błagam! Ty jeden bądź moją ostoją normalności i pisz poprawnie stylistycznie, a nie politycznie! 😛
    Zresztą mi nie przeszkadza jak w takich sytuacjach się do mnie pisze jak do faceta. Ot, przyzwyczajenie robi swoje 😛

  8. To jest po prostu śmieszne. Język kształtował się o wiele dłużej niż istnieje ruch feministyczny. Używamy form funkcjonujących od lat. Komu to przeszkadza? Taki jest nasz język. Ważne żebyśmy mówili i pisali poprawnie, po polsku. 🙂

  9. Moim zdaniem używanie żeńskich form językowych to nie jest żaden „feminizm” to powinna być po prostu od dawna już zwyczajność. Oczywiście żeńskich form należy używać tam gdzie nie brzmi to śmiesznie, czy bezsensownie np. źle brzmi „tokarka”, bo to maszyna i choć „maszyna” to rodzaj żeński, ale czujemy, że coś tu jednak nie gra. Natomiast zupełnie nie rozumiem dlaczego lekarka, nauczycielka, profesorka, prawniczka, redaktorka, urzędniczka itd. uparcie mówią o sobie „jestem nauczycielem”, „lekarzem, „prawnikiem” itd. Tu formy żeńskie brzmią świetnie i powinny być używane. Jednak większość pań używa męskiej formy – niestety. Nie jestem „podróżnikiem”, ale zdecydowanie „podróżniczką”, nie jestem „cyklistą”, ale „cyklistką” czy „rowerzystką”. Wszędzie tam gdzie brzmi to normalnie, sensownie należy używać zawsze odpowiedniej formy, bo niby dlaczego mam być „anglistą”, a nie „anglistką” – jestem kobietą i brzmi to świetnie. Nie przyzwyczajajmy się do tego, że nieomal wszystko jest w męskim rodzaju pisane, mówione i odbierane, bo nigdy nie będzie inaczej, ponieważ jeśli nie używamy formy żeńskiej to nigdy jej nie zaakceptujemy, bo nie przyzwyczaimy się i nie oswoimy z innym brzmieniem znanych wyrazów.
    Co do Twoich tekstów „wilczy” autorze są zwykle interesujące i na pewno nie przeszkadza to, że piszesz w męskiej formie – jesteś przecież facetem, a pisanie podwójne… chyba jednak to dość śmieszne 😉

  10. takie męskie formy jak czytelnik, specjalista, prawnik są już na tyle popularne w żeńskim świecie, że nie trzeba ich zmieniać – absolutnie mnie to nie razi. Natomiast wymyślanie form żeńskich na siłę, albo dopisywanie przy każdym słowie „/tka” itp jest wg mnie niepotrzebne.

  11. Świetny wpis :). Naturalnym jest, że skoro przed laty pewne czynności, zawody były domeną mężczyzn, stosuje się taką a nie inną formę.we współczesnym świecie. Naleciałości są wszędzie. Pytanie czy chcemy się oburzać, czy po prostu czasami uśmiechnąć. Jak prowadzę auto, to jestem kierow_nicą czy kierow_czynią, a jeśli to mąż jest w domu i wychowuje dzieci, to „gospod_arz domowy”? Co jeśli kobieta ukończyła akademię morską, jest maryna_rką? Możnaby mnożyć… Któregoś wieczoru ze znajomymi właśnie bawiliśmy się w takie słowne równouprawnienie i brzuchy bolały nas ze śmiechu.

  12. Ogólnie rzecz biorąc nie robi mi to większej różnicy. W końcu wychowałyśmy się w męskim języku, więc przerabiając go na damski czułabym się jak w obcym kraju. A nie po to czytam polsku 🙂 W takim opisie jaki podałeś używanie naprzemiennych form jest ok, ale w używanie w tekście na przemian czytałaś/czytałeś/odwiedziłeś/wstawiłaś/etc zbytnio odwracałoby uwagę od treści. Najfajniej jest używać zwrotów bezpłciowych, czyli takich gdzie nie ma określonego do kogo jest serwowany. jestkultura całkiem nieźle tym operuje.

  13. Ja uważam, że to jest banalnie proste oraz zależy to od tematu:
    Piszesz ogółem o ludziach? – Pisz odpowiednio do formy „ten człowiek”: nauczyciel, prawnik, itd.
    Piszesz tylko o mężczyznach? – Jak wyżej, bo to ten sam rodzaj.
    Piszesz tylko o kobietach? – Wtedy odpowiednią formą jest żeńska forma i właściwie zwracanie się do nauczycielki czy prawniczki formą męską jest błędem logicznym. 😉

    Natomiast mieszanie form męskich i żeńskich w tekstach ogólnych jest zwyczajnie śmieszne. Tak samo jak na siłę robienie kobiet „równiejszymi” członkami społeczeństwa. Moim zdaniem kobiety nie potrzebują durnych przywilejów w postaci parytetów i innych głupot, lecz wiary w siebie oraz wewnętrznej siły, by tupnąć nogą na otoczenie, po czym o własnych siłach zdobyć wymarzony cel. 😀

    Nikt z nas tak naprawdę nie potrzebuje ochronnych otoczek czy podsadzania, głaskania po główce albo traktowania jak kwiatuszka… Oczywiście rozpieszczanie jest miłe od czasu do czasu, ale takie stałe traktowanie robi z każdego człowieka kalekę, która w społeczeństwie nie potrafi się później za bardzo odnaleźć, narzekając na wszystko i wszystkich, że nie są na każde skinienie „jaśnie biedactwa”. ;P

    Chcesz mieć cały świat u stóp? – Zdobądź jego szczyt – nie spychaj w przepaść. Postęp to samemu piąć się w górę lub iść do przodu, a nie degradacja, cofanie się wszystkich wokół.

    Proste, logiczne i oczywiste. 😉

    Pozdrawiam,
    A. A. Raven

Dodaj komentarz