Miasto w trzech słowach: Bruksela

6a39cf954eb966bc79b093a19421b093Kiedy mój znajomy powiedział mi: „Volfee, jedziemy do Brukseli!”, odparłem „Zawsze! Tylko właściwie: po co?”. No właśnie… Czy Belgia kojarzy wam się z czymś oprócz piwa, czekolady i Unii Europejskiej? Bo jak tak sobie pomyślę to mnie, chyba z niczym innym się nie kojarzy… tak było przynajmniej, do ostatniego poniedziałku. Bo jak się okazało, kolega miał argument całkiem niezły – bilety po 30 złotych w dwie strony.

Dorzuciliśmy do tego couchsurfing oraz żywienie się w fast-foodach i supermarketach. Jak na Europę Zachodnią nie wyszło tak masakrycznie drogo. Właśnie… drogo. To jest pierwsze słowo z jakim na zawsze kojarzyć mi się będzie Bruksela. Ojrasy zdumiewająco szybko wyskakiwały nam z kieszeni. Nawet wtedy, kiedy najbardziej staraliśmy się zaciskać pasa. Gdyby nie fenomenalne „Waffle” (czytaj: belgijskie gofry) z Carefourra, McDonaldy i Subway’e, a także wspaniale dokarmiający nas Couchsurfer, chyba nie udałoby się nam zmieścić w i tak dużym budżecie.

DSCN9584

„Waffel” z beligijską czekoladą.

Ale wiecie co? Mimo wysokich cen, Ci Euro-deputowani to mają jednak klawe życie, bo Bruksela jest też niezwykle piękna. Słówko kamienice, jest dla mnie drugim skojarzeniem z tym miastem. Bardzo chciałbym powiedzieć: „Jest trochę jak w mojej Łodzi”. Ale nie mogę. Bo jest zupełnie inaczej ;(. W Brukseli są ich setki, jedna piękniejsza od drugiej, wszystkie odnowione i wszystkie w bardzo dobrym stanie… zwiedzając Brukselę nie trzeba wchodzić do muzeów i kościołów. Wszystko czego trzeba jest już na zewnątrz.

DSCN9484

Ot takie budyneczki w środku miasta.

A to co najładniejsze znajdziecie w centrum.

Grand Platz - samo centrum Brukseli.

Grand Platz – samo centrum Brukseli.

Tak… tak… Bruksela jest bogata, więc budynki pomalowali sobie czystym złotem. Pomyślałem sobie, że to trochę marnotrawstwo cennego kruszcu, ale wtedy zza chmur wyszło słońce i zobaczyliśmy to:

Pięknie ślni!

Pięknie ślni! Prawda?

Dam wam jeszcze jedną fotkę z kamienicą, żeby nie było, że pokazałem wam już wszystkie ładne:

Kamienica.

Kamienica.

No, ale zaraz pomyślicie sobie, że w Brukseli to już wszystko, a to nieprawda (została jeszcze czekolada i piwo :p). Zostało jeszcze trzecie słowo: monumentalny. Bruksela jest monumentalna… trochę jakby leczyła sobie kompleksy stawiając coraz to większe, bardziej podniosłe i niezwykłe budowle. Jedne piękne, drugie trochę szalone (jak frytki z majonezem), a inne patetyczne do bólu. Parlament Europejski jest tego doskonałym przykładem.

DSCN9524

Parlament Europejski z oddala i z odtyla.

Klunkier to to niesamowity, cały ze szkła i stali, wszędzie łopoczą flagi, każda barierka i krawężnik nosi czyjeś imię, a na ścianach znajdują się piękne cytaty mądrych ludzi. W tym całym grajdołku brakuje tylko, żeby z głośników leciała Oda do Radości. Ale cholera… ma to jednak jakiś piękny, szalony i patetyczny urok.

Przerwa na frytki. Jak dla mnie to średnio smakują z majonezem.

Przerwa na frytki. Jak dla mnie to średnio smakują z majonezem.

Jeśli mam wam coś zarekomendować, to wybierzcie się do tzw. Parlamentarium. Jest to interaktywne muzeum opowiadające historię Unii Europejskiej. Składa się ono z kilku części – w tej inforacyjno-historyczno-wzbogacającej, przejdźcie się szybko po punktach dla dzieci (te dla dorosłych są jak na mój gust, trochę zbyt propagandowe, a co gorsza trzeba czytać), bo dalej jest dużo ciekawiej. Można na przykład wysłać list do europarlamentarzysty, (Ja napisałem Kurskiemu, że jest gupi!) albo pooglądać (tylko trochę wyreżyserowane) reportaże o ludziach, na których życie wpłynęła UE. Atrakcji jest jednak dużo, dużo więcej!

Bazylika świętego serca. Z zewnątrz robi większe wrażenie niż w środku.

Bazylika świętego serca. Z zewnątrz robi większe wrażenie niż w środku.

Podsumowując, Bruksela jest spoko. Jest dokładnie tak unio-europejska jak się tego spodziewasz, ludzie na ulicy są dokładnie tak poważni jak być powinni, a budynki są tak duże i imponujące, jak piszą w każdym przewodniku. To co, mam nadzieję, pozytywnie cię zaskoczy, to przepiękne stare miasto.

Brama Brandenburska

Brama Brandenburska 😉

No… zaskoczyłoby gdybyś nie przeczytał tego tekstu ;).

Bądź na bieżąco – polub Volfiego na facebooku!

14 thoughts on “Miasto w trzech słowach: Bruksela

  1. Ja na wylocie właśnie jestem z Beneluxu. Faktem jest, że mnie się nie podobał. No, może poza Antwerpią, którą dzisiaj mam zamiar wrzucić, ale to już rzecz gustu.

    Faktem jest, że momentalnie rozchodzą się w Brukseli ojrasy…
    Jeżeli ktoś ma życzenie, zapraszam do siebie – ***

    Pozdrawiam z podróży…
    😉

    * Volfee: Sorki T. ale wrzucanie linków do siebie u Volfiego na blogu, jest trochę passe ;).

  2. @SABATOWKA: Ryan Air i Wizz Air ;). A jeśli chodzi o kieszonkowe, to w takiej Tajlandii, pewnie dałoby się wyżyć 2 tygodnie w zamian za nasz 3 dniowy budżet z Brukseli.

  3. Super opisałeś Brukselę 🙂 Byłam w tym mieście parę razy i w pełni podzielam Twój zachwyt 🙂 Dodałabym jeszcze jedno do tych piękności. Otóż piękny jest dywan kwiatowy układany z begonii na Grand Placu. Piękny 🙂 Piękne muzea 🙂

  4. Niezła wyprawa, zdjęcia ok, ale chyba byliście krótko, bo warto też podjechać nieco poza Brukselę, na przedmieścia – jest inaczej i fajniej. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedzimy mojej stronki, na którą mam niestety za mało czasu, ale może… poprawię się.

  5. Oprócz czekolady, piwa i UE to mnie się jeszcze kojarzy z zupkami robionymi przez mnichów w klasztorze, które, delikatnie mówiąc, nie nadawały się do jedzenia przez kogoś z dzikiego wschodu. Wyglądały i smakowały tak, jakby były zrobione ze szlamu bagiennego zebranego z moczarów nieopodal 😉 Ale to raczej moje prywatne skojarzenie 😉

  6. Bruksela jest podobno jednym z bardziej depresyjnych miast – tak przynajmniej twierdzą Polacy, ktorych tam spotkałam. I nietrudno było mi w to uwierzyć – połowa grudnia, szaro, deszczowo, zimno…Atmosferę ratował przedświąteczny klimat – grzane wino sprzedawane na uliczkach „starówki”, świąteczne ozdoby, tlumy ludzi, turystów raczących się trunkami, rozmawiających, pięknie podświetlony ratusz. Oczywiście przepyszne gofry – bita śmietana, owoce oblane czekoladą – wlaściwie wszystko, czego sobie życzysz i co jesteś w stanie zmieścic na gofrowym cieście. Słynne frytki z majonezem bylyby ok, tylko majonez jakby średnio smaczny 🙂

  7. Volfee, dzięki za ten lekki i szczery wpis. Bywałem w Brukseli i mimo że szukałem innych wrażeń (katedra i galeria malarstwa) na ulicach ulegałem takim samym jak Ty zachwytom i zdziwieniom. Piwo czekolada i frytki? No pewnie! Dobre wszystkie trzy!
    Oprócz atrakcji wymienionych przez Ciebie podobał mi się klimat wypasionej galerii handlowej św. Huberta oraz tego zadaszonego targowiska oppanowanego przez śniadych emigrantów. Znajduje się naprzeciwko Huberta, ale zapomniałej jego nazwy.
    Pozdrawiam, życzę kolejnych podróży.

  8. Pingback: Słyszeliście kiedyś o winie zbożowym? | Volfee

  9. Zwiedziałem ostatnio Brukselę dwa razy. Mówiąc szczerze, bardziej bym polecał złapać stopa i zwiedzić Brugię, Gent lub Antwerpię, ponieważ Bruksela ma ten problem że jest hmm… multieuropejska. Fakt, na głównym placu i dookoła jest bardzo ładnie i nastrojowo, ale zaraz obok mamy mix nowych budynków ze starymi, które nie do końca dają spójny efekt.
    Dlatego jeśli pomyślimy sobie „Belgia!” to polecam gorąco Brugie, Gent i Antwerpie 🙂

Dodaj komentarz